właśnie wróciłam z nocki u kolegi... było nas może razem z 7 osób... graliśmy w taką dziwną grę z totemem... później w magie i miecz... gdzie o dziwo wygrałam :) barbarzyńcą... bo większa zabawa jak losujesz postać nie wybierasz :) no i tak jakoś fartem hmm... podobało mi się jak do jakiegoś filmu lecącego na jedynce podkładaliśmy głosy... śmieszne dialogi wychodziły... później już się przestałam w to bawić i tylko słuchałam... ale w innym filmie dialogi idealnie pasowały do tego co tam aktorzy robili i śmiechu dużo było :) no i spacer bo już wysiedzieć nie mogłam... to chyba tyle z pozytywnych rzeczy... w międzyczasie przewinęło się kilka drobiazgów nieprzyjemnych a później to już chciałam do domku...
ogólnie wyszło ze pospałam może 20 min... hmm... jest brzydka pogoda wiec cos myślę że pójdę spać... bo ani mi nie szkoda takiego dnia przesiedzieć w domku...
mam sentyment do jednego kolegi... bo nie jest skażony tymi chorymi sytuacjami i problemami pewnej części znajomych... i myślę ze to pozytywnie bardzo...
poza tym... mam tak ze gdy mi ktoś powie cos przykrego... niby to w żartach czy cos... to dla mnie to ani nie jest śmieszne a wręcz przeciwnie... i niby wszystko na pozór jest Ok... to w środku jest mi z tym trudno i przezywam to bardzo... nie potrafię sobie tak po prostu dać spokoju... potem się wcale nie dziwie ze mnie trudno z kompleksów wyleczyć...
zmęczona jestem... nie chce mi się nic jeść... ani spać nawet... bez sens... myślę ze po południu mnie cos zamuli i spać pójdę... i dobrze...
poza tym podobał mi się piotruś pan co go ostatnio oglądałam... tylko zakończenie... już nie takie jak bym chciała...