powrot do rzeczywistosci...
niedawno wrociłam z pkp... hmm... ten długi weekend spedziłam naprawde przecudnie... ech :) a teraz... czuje sie jak zawsze... chociaz troszke smutno mi jest... i tesknie... i teraz tak stwierdzam... ze kiedy On przyjezdza... to tak jakbym sie odcinała od tej całej rzeczywistosci... i zamykała sie w takim małym swiecie... taka najskuteczniejsza ucieczka... nie mysle wtedy o szkole... o znajomych... o tym co musze zrobic badź czy czegos tam nie dokonczyłam... nie mysle o jakichs tam problemach.... hmmm to tak jak nowe zycie na chwilke...
złapało mi się nawet 3 kleszcze... ktore zostały sprawnie wyciagniete ;) komary pogryzły bardzo... i zjarałam sie na słoncu jak chyba nigdy w życiu... nogi mi umierały przez dwa dni... teraz juz tylko troche bolą... heh nawet brzuch troszke zjarany :)
ech ale wspomnienia to mam naprawde cudne... a teraz... trzeba sie obudzic... pozbierac... i zaczac żyć normalnie...
(choc tak bardzo nie chce wracac do rzeczywistosci...)