Może, gdybyś był...
Może, gdybyś był kimś innym, niz jesteś Jak srebrzysty pył uniósł się na wietrze Może, gdybyś był motylem w mej dłoni Chociaż jeden dzień, chociaż jedną noc Może, gdybyś był słowem w moich ustach Kołysanką, gdy kładę się do łóżka Mógłbyś nawet zobaczyć kazdy z moich snów Ile dla mnie znaczysz, więc zasypiam już Ale Ty jesteś zimny, jak lód, obojętny jak głaz Wolisz być sam, zupełnie sam Ale Ty jesteś zimny, jak lód, obojętny jak głaz Nie sprawię, byś chciał dzielić ze mną świat Może, gdybyś był ogniem, w którym spłonę I kroplami łez, co spadają w me dłonie Może wtedy pokochałabym każdy nowy dzień Może wtedy zapomniałabym, że to tylko sen Ale Ty jesteś zimny, jak lód, obojętny jak głaz Wolisz być sam, zupełnie sam Ale Ty jesteś zimny, jak lód, obojętny jak głaz Nie sprawię, byś chciał dzielić ze mną mój świat |
nie znałam wcześniej tej piosenki... piekna jest hmm... kiedys by pasowała do sytuacji ale teraz to już przeszłosc... /dzisiaj smutny dzien... mimo iz smutna nie byłam wcale... mokro i ponuro...
ostatnio pewna osoba powoduje u mnie zbyt życiowe przemyslenia... budzi sie przez to życiowe zagubienie... i sprawy które odwlekam zasłaniajac sie sytuacją ze jest dobrze... a trzeba coś zrobić z tym życiem żeby żyć... nie istniec... bo to uciska i ogranicza...
dam sobie radę jak zawsze... i niech ta herbaciana róża nigdy nie zwiędnie...