właśnie wrociłam ze spacerku :) rowerku nie mam wiec trzeba sobie jakos inaczej radzic... jak chce sie troche poruszac... pobiegałam, połaziłam.... w sumie wiecej z tego łazenia niz biegania bo złe spodnie i mi z tyłka spadały co przeszkadzało :P ale czuje sie naprawde swietnie ;) i pogoda taka boska ze az zal za dupe sciskał jak tak w domu siedziałam... i temperatura idealna w ogole och ach ;)
tak sobie myslałam ostatnio czy by sie znow za siebie nie zabrac.. bo po cudnym efekcie jojo prawie cała waga mi wrociła... chociaz... specjalnie źle mi z tym nie jest... hmm miałam myslenie takie ze bede szczesliwa jak mi tyle z wagi spadnie i w ogole... masy komplementów itp.. fakt.. komplementy były... ale ja sie wcale dobrze nie czułam... nie byłam nawet zadowolona...bardziej to ja nawet załowałam ze zrobiłam sobie naprawde duza krzywde i efekty jeszcze sie utrzymuja po tym miesiacu normalnego jedzenia... i kolezanki mnie meczyły komentarzami w stylu jak ja źle wygladam... no nic zastanowie sie co z tym zrobic... :) najbardziej z tego wszystkiego bolą komentarze innych... nie skierowane do mnie... tylko mowione przy mnie... o osobach trzecich... jak sie słyszy te niesympatyczne uwagi to sie człowiekowi naprawde robi przykro...
niby nie nalezy sie przejmowac innymi i być sobą... ale inni to skutecznie uniemozliwiają...
a na teraz stwierdzam że... lubie siebie... i dobrze mi z samą sobą...
wczoraj byłam w kinie... z Łukaszem... poszlismy na "kiedy dzwoni nieznajomy" spodziewałam sie czegos lepszego ;) bo przez wiekszosc filmu było nudnawo.. kiedy dziewczyna łaziła po domu bojac sie i odbierajac głuche telefony... pozniej zaczeło sie cos dziac... i w jednym momencie tak bardzo sie wystraszyłam heh ze nie pamietam kiedy ostatnio byłam w takim szoku :) pozniej jeszcze był jeden moment ale juz słabszy... po wyjsciu z kina troszke rece mi sie trzesły heh ale mozna powiedziec ze było w porzadku.... poza tym jakie kolejki ogromne były do kina.... wszyscy praktycznie szli na epoke lodowcową 2 ;) i sie stało jakies 30 min po bilet :)
teraz posiedze troche przy matmie... biologii moze z Martą wyjde... został później poniedziałek i wtorek i 5 dni wolnego ach ;) wspołczuje tym osobom ktore podczas rekolekcji maja normalnie szkołe a na popołudnia musza łazic do koscioła.... my mamy wolne... tzn ja nie chodze do koscioła wiec mam wolne heh.... moze bedą jakies ogniska zorganizowane... moze jakies koncerciki albo wypady po prostu.... :) narazie mysle ze zapowiada sie ciekawie... a pozniej jeszcze swieta i tez wolne... potem koniec roku mają trzecie klasy i matury... oj teraz to trzeba pozaliczac wszystko i mozna sie cieszyc błoga wolnoscia ;)
ide pod prysznic ;)
Dopisek: mama wrociła juz z ustki :) ciesze sie bo sie steskniłam za nią ;) poza tym rozmawiała z tatą... i mowią ze nie ma problemu z tym rowerem i ze go kupią... ale to pewnie dlatego ze mama dostanie trzynastke właśnie w kwietniu... a nie mają rodzice zadnich powazniejszych wydatków... więc uważam ze jest dobrze ;)