każdy nowy dzień rodzi nowe paranoje...
rodzice obudzili mnie poranną krzątaniną po mieszkaniu... może to lepiej.. bo jak wstaje o godzinie 10 to czuje się jak bym miała dzień krótszy o połowę...
poza tym bardzo pociesza mnie pogoda za oknem... chmury i trochę pada... już miałam naprawdę dość temperatury około 35... i uważam ze dzisiaj to może cały dzień być tak brzydko i padać...
i znów denerwuje się na siebie... już o tym pisałam... to zdenerwowanie wynika z tego ze nie mam jednego zdania na dany temat... tylko zależnie od punktu widzenia mogę mięć ich nawet 5... wkurza mnie to... ale jak by cos mi mówiło ze się przecież nie da inaczej...
mam jedynie nadzieje ze mi się to nie rozwinie ^^
Dopisek: 21:50:
no i nie było poeknego chłodnego, pochmurnego i deszczowego dnia... znow było cos z 30 stopni i było za go rą co...
skonczyłam około 12 ostatnią wydaną czesc hp... teraz przydałoby sie zabrac za zaczetą granice... ale szczerze mowiac nie mam do niej przekonania...
jutro przyjedzie Paweł i przez co cała w skowronkach jestem... i na mysl o woodstocku tryskam energią... ale nie za bardzo podobają mi sie zespoły w tym roku... no.... niektooore... i wiedziałam ze big cyc zagra, to było pewne ;)
ach dobra ide sie czyms zajac bo zwariuje :D