smutno mi...
czemu ja sie przejmuje jakimis debilami co do mnie zagadują ;( niby sie normalnie rozmawiało i w ogole... ten pozniej jakis zachwycony nie wiadomo czego oczekiwał... to mu napisałam ze zajeta jestem... dalej nie rozumiem jego zachowania... bardzo mi sie przkro zrobiło gdy mowił ze taki zwiazek nie ma sensu prowadzi do nikad i w ogole... namawiał zebym dała sobie spokoj i w ogole.... mowił ze mysle wyłacznie osobie i ze robie innym krzywde swoimi decyzjami... ja sie przeciez nie sklonuje zeby wszyscy byli szczesliwi...
co ja poradze ze to ma same minusy... ze mi bardzo ciezko przez to jak jest... i nikt chyba nie wierzy ze to ma jakikolwiek sens... i mi naprawde smutno teraz...
;(
dopisek: chłopak uwazał ze nie ma dla niego rzeczy niemozliwych i ze moze osoagnac wszystko jezeli bedzie sie tylko starał... hmmm taki sukces chociazby po trupach... i u mnie wie ze niewiadomo jak by sie starał to nie osiagnie zadnego efektu... najlepsze jest to ze ja sie o takich nie staram... sami sie... ze tak to brzydko nazwe 'napataczaja'
i jedna osoba powiedziała mi ze to ma sens... pocieszajace... ale moze mowiła to tylko dlatego zeby niebyło mi przykro...? nie...