no i sie stało...
nazbierało sie tego wszystkiego we mnie... i juz niewytrzymałam... te święta to w ogóle jakaś paranoja boshe niepotrafie ich zrozumiec... w ogóle nigdy tych dni za swięta nie uwazałam... wczoraj lany poniedziałek... liczyłam na dobrą zabawe i sie przeliczyłam... najgorszy taki dzionek w tym roku... boshe... stary mnie wkurwia bo czepia sie o wszystko... jakby mi nie mógł dać w końcu spokoju... i kurwa smutno mi no.... niepotrafie zrobic tak... zeby bliskie osoby były zadowolone:( nie chce zeby sie inni smucili ;(... w ogóle sama powoduje to ze świeczka gaśnie... dlatego ze sie pogubiłam juz w tym wszystkim... tego wszystkiego jest za duzo... rzeczywistość mnie dosłownie przerasta! ...teraz tak bardzo potrzebna jest mi bliska osoba :(... i co i nie ma takiej obok... a miało więcej nie byc łez... i co... boshe... i jeszcze sie dowiedziałam... ze w pewnej kwestji... wszystko zalezy ode mnie... ! to juz jest nadmiar... niepotrafie wybierac... ja sie tego po prostu boje... nawet nie wiem czego chce... dzizys co ze mnie za człowiek... tylko sie powiesic... (!!)