po majówce...
dzisiaj wieczorkiem wrociłam z majoweczki na ktorej byłam z rodzicami... zwiedzilismy tak wiele miejsc ze juz wszystkich nie pamietam... przekonałam się też jaką mam ogromną rodzinę od strony ojca... u mojego Pawła posiedziałam chwilke... szkoda ze tak krotko... a w Krakowie było naprawde ładnie... i w restauracji zydowskiej jadłam piraz pierwszy takie zupy... ale dobre były :) ...i widoki rowniez piękne... w sumie ciesze sie ze pojechałam...
w planach chciałam to bardziej rozpisac... ale jakos... chyba nie mam humoru...
jutro mam probną mature... wybrałam sobie biologie... jakos tylko nasze liceum skrociło majowke drugim klasom... i dzisiaj całą droge do domku czyli w sumie cały dzien... czytałam ksiazke od biologii... zeby nie było ze usiade jutro przed testem i bede tylko patrzała w kartke... poza tym juz mi jest niedobrze od tej biologii... wiec chyba juz dam sobie spokoj... jakos to bedzie...
no i to chyba tyle... szkoda ze tutaj humor nie dopisuje mimo ze dobrz jest byc w domciu...
Dodaj komentarz