nocne marudzenie...
jutro wyjezdzam... do londynu... ciagle mam wrazenie ze czegos nie spakowałam... bo torba ciagle dziwnie nie przepełniona jest hmm... teraz sie i czytam HP6 z braku ciekwszych zajec... wczoraj skonczyłam 5... i dżume... ta ksiazka w wiekszosci spełniła moje oczekiwania co do niej... i w koncu dobra kawa mi wyszła :) bo słabsza niz zazwyczaj... /// chyba sie troche denerwuje... tak w żoładku mi sie dziwnie przewraca... wiem ze jutro bedzie to bardziej odczuwalne... ale minie :) ///
poza tym Włochy mistrzem swiata jak dla mnie to pozytywnie :) dokopali francuzom ktorzy wykopali z mundialu brazylie za ktorą byłam...w sumie tylko z przyzwyczajenia ze zsarzało im sie wygrywac... błachy powod... no ale nic... i dokopali niemcom ktorych nie lubie...
reszta lipca zaporiada mi sie naprawde pogodnie... po powrocie miła czesc wakacji z Pawłem i pozniej woodstock... juz moj 3...
3 lata... hmm... sama sie sobie dziwie... /// poza tym notka mi sie wybitnie nie podoba... ale z czystego lenistwa nie mam ochoty jej zmieniac... /// i znów tesknie za październikiem... a 18 ich juz za mną... wydaje sie niewiele :) /// musze pamietac zeby w sierpniu zgłosic sie do punktu krwiodastwa... tyle o tym gadam a przydałoby sie zabrac do roboty w koncu... i nadal czuje ze brakuje mi informacji... bez sensu....
nie zagłebiac sie i wybaczyc niejasnosci... tak juz mam a tutaj naprawde nie widzi mi sie tego zmieniac... spadam czytac gudnajt :)
Dodaj komentarz